6.Ma się ten talent!
Oprócz Cullenów w salonie byli też jak się domyśliłam Eleazar i jego partnerka. Nie mogłam się skupić. Bolała mnie głowa i czułam się słabo mimo, że jestem wampirem i nie powinien mnie taki stan dopadać. A jednak!
Wyłapałam tylko,że Eleazar był wysokim brunetem a jego żona była szatynką.
Gdy schodziłam po schodach wszyscy łącznie z Carmen jak się dowiedziałam podczas wypytywania Rose w nocy uśmiechali się do mnie. Eleazar patrzyła na mnie z wytrzeszczonymi oczyma i rozdziawionymi ustami.
-Moi mili to jest Naravi-powiedział Carlisle- Naravi to są Carmen i Eleazar nasi znajomi z Denali.
-Miło mi was poznać-przywitałam się
-Nam ciebie również-powiedziała Carmen i mnie przytuliła.Pocałowałam ją w policzek.
Wszyscy patrzyli teraz na Eleazara i Edwarda który się na niego gapił jakby nie dowierzając. Nagle potwornie rozbolała mnie głowa i usłyszałam myśli Eleazara. Była to krótka myśl. Ona ma dar! Z nim może być najpotężniejszym wampirem jaki chodzi po tej ziemi!!!
Czyli mam dar? Super! Tylko szkoda że przez niego tak boli mnie głowa.
-Nic ci nie jest?-pytała zatroskana Esme.
-Nie, w porządku. Eleazarze o co chodzi z tym darem? Strasznie mnie od tego boli głowa!-pożaliłam się
-Skąd ty niby możesz wiedzieć że masz dar co?-Pytał Emmett
-Eleazarze...? -Carmen była zdziwiona stanem w jakim jest jej mąż- W porządku?
-Ona...! Ona...! -Edward nie umiał się wypowiedzieć.
Gdy Eleazar częściowo otrząsnął się, spojrzał po wszystkich znajdujących się w pokoju wampirach.
-Ona ma dar.- obwieścił
-Jaki? spytał Jazz
-Może używać darów wszystkich istniejących wampirów nie ważne czy zmarłych czy żyjących i może tworzyć nowe.Te używane są potęrzniejsze niż uryginały.-powiedział z szacunkiem skierowanym w moją stronę
-Wiecie co to oznacza...-powiedział Carlisle
-Spotkanie z Volturi- dokończył Emmett
Cały dzień rozmawialiśmy o moim darze.W pewnym momencie rozmazał mi się obraz. Miałam wizje przyszłości. Szczerze współczułam Alice. To jej dar ona ma tak ciągle.
Wizja była o postanowieniu Wielkiej Trójcy. Postanowili wysłać Jane z listem. W liście było zawarte zaproszenie do Volterry na spotkanie.
Wizja się urwała. Napotkałam przerażone spojrzenia.
-Tylko wizja.-odparłam
Po chwili oczy Alice zaszły mgłą. Za pomocą dary sprawdziłam co widzi. Nie mogłam uwierzyć... To ta wizja, która nawiedziła mnie przed chwilą!
Moja nowa siostra wyjaśniła wszystkim na czym polegały nasze wizje.
-Wizja sprawdzi się za 5 miesięcy- powiedziała
Tak jak mówiła mi Athenodora-pomyślałam
Faktycznie dostaliśmy list. Jane się szybko uwinęła bo nawet jej nie widzieliśmy.
***5 miesięcy później***
Jestem już z Cullenami 5 miesięcy. Wciąż nie mogę uwierzyć że już tyle czasu minęło.
Dni mijały mi głównie na polowaniu i walkach z Emmem. Jeszcze na badaniach z Carlisle'em. Zawsze chciałam być lekarzem i lubiłam patrzeć jak ci ludzie wykonują swoją trudną pracę, ale to nie były takie zwykłe badania. Otóż mój ojciec zauważył, że mam niebieskie oczy, a wcześniej miałam szkarłatne. Okazało się że nowy wampir ma dar upodabniania się do ludzi i to jemu zawdzięczam ten piękny kolor.
Dziś jest dzień naszego wyjazdu do Volterry. Wszyscy się stresują. Wszyscy oprócz mnie. Oni boją się że ktoś mi tam coś zrobi, a ja wiem że Kajusz i reszta moich znajomych na to nie pozwoli. Korzystałam z tego że Edek nie może czytać mi w myślach.
Bardzo polubiłam dar Natlie. Te wysuwane skrzydła to super dar. Często z niego korzystałam a ona uczyła mnie latać.
W samolocie okazało się, że jestem całkowicie odporna na zapach krwi ludzkiej. Byłam bardzo zadowolona i pomagałam Jazzowi, który jeszcze pomimo że długo stosuje tą dietę dalej ma problemy z samokontrolą.
Gdy wylądowaliśmy we Włoszech byłam bardzo podekscytowana co niestety wyczuł Jasper.
-Co się tak ekscytujesz powinnaś drżeć o swoje życie.- stwierdził
-Jakoś się nie boję. Od dawna mam kontakt z wampirami - powiedziałam
Po chwili podszedł do nas wampir postury Emmetta i zaprowadził nas do sali. Wszystkie wampiry ,czy to mieszkańcy Volterry czy też goście, patrzyli na mnie z szacunkiem i kiwali głowami na znak powitania.
Stanęliśmy przed wielkimi drzwiami. Felix-Przynajmniej tak mi się osobnik przedstawił- pchnął drzwi i moim oczom ukazała się okrągła sala z trzema tronami. Lecz tylko dwa były zajęte- nie było tam mojego przyjaciela o blond włosach.
-Witajcie w Volterze moi drodzy.- przywitała nas Aro. Po powitaniu zaczął rozmawiać z Carlisle'em. Do mnie podszedł Marek.
-Witaj. Jestem Marek. Wiem że jesteś przyjaciółką Kajusza. Zaraz powinien przyjść-stroi się.-zaśmiał się zawtórowałam mu.
-Dzień dobry. Nie wiedziałam że aż tak dba o swój wygląd. Poczekam nigdzie mi się nie spieszy.
W odpowiedzi kiwnął głową i usiadł na swoim tronie. Gdyby nie to że wiem o nim już co nieco uznałabym go za dziwnego. Aro i moja rodzina siedzieli już na kanapach. Rzuciłam jedno spojrzenie na drzwi i dołączyłam do niech.Po chwili rozmowy Aro odezwał się:
-To jak moja droga? Dołączysz do nas?- spytał z nadzieją. Już otwierałam usta gdy do sali wbiegł wściekły Kajusz.
-Nie!!! -wydarł sie
-Dlaczego bracie pewnie słyszałeś jaki ma dar. Przyda się w twojej armii- nalegał Aro
-Nie zgadzam się.
-Dlatego, że...-Aro naciskał na brata
-Dlatego, że jest dla mnie ważna i moim obowiązkiem jest zapewnienie jej szczęścia a z nimi jest szczęśliwa- wyjaśnił.
Podszedł do mnie. Wstałam. Gdy był na wyciągnięcie ręki przytulił mnie tak jakbyśmy się przez wieki nie widzieli. Tak często to robił ale tym razem było to zupełnie inne. Był ciepły.
wszyscy patrzyli na nas jak na UFO.
-Tęskniłam.
-Ja też-wyszeptał mi we włosy- Ale nie tylko ja.
-Domyślam się.
Gdy się od siebie oderwaliśmy odezwał się Carlisle:
-A więc to jest ten twój znajomy wampir.
Przytaknęłam nagle ktoś wszedł do sali. Usłyszałam tak bardzo znany mi głos.
-Felix odwal się!
*********************************************************************************
Jak myślicie kto krzyczał? :D
Historia zwykłej dziewczyny... a może nie do końca? Wszystko się zmieni gdy pozna pewnego wampira z Volterry. Jak to się skończy? Kiedy będę wampirem? Czy Kajusz w końcu się na coś zdecyduje? Czy poznam tych słynnych Cullenów? Te pytania zadaje sobie Naravi. Ciekawe czy znajdzie odpowiedzi na nękające ją pytania?
wtorek, 14 marca 2017
sobota, 4 marca 2017
5. ,,Utalentowana w walce''
,,Utalentowana w walce''
-Co tu się dzieje?-spytała kobieta która weszła do domu.
Z opowieści Kajusza wiem, że to była Esme-żona Carlisle'a. Esme ma karmelowe włosy i ładne krągłości.Zaraz za nią przez drzwi weszli: niska dziewczyna o chochlikowatej twarzyczce -Alice żona Jaspera- piękna blondynka Rosalie Hale i ciemnowłosy mięśniak Emmett.
Wszyscy patrzyli to na mnie to na moich towarzyszy. Byli zdziwieni. Nie dziwię im się. Sama byłabym zdziwiona gdybym zobaczyła w swoim domu obcą osobę normalnie rozmawiającą i innymi członkami rodziny.
-Kochani to jest Naravi-przedstawił mnie Carlisle.-Jazz ją przemienił, będzie z nami mieszkać- oznajmił blondyn.
-To wspaniale!- ucieszyła się Esme.
-Też się cieszę.-powiedziałam przytulając kobietę
Później przywitała mnie Alice i Rose. Na koniec podszedł do mnie Emm. Wziął mnie w ramiona i zamknął w jego niedźwiedzim uścisku.
-No to jak SIOSTRUNIO... Kiedy idziemy powalczyć?
-Kochanie, może daj jej się najpierw nauczyć jak się bronić...-uspokajała go Rosalie
-Nie, spoko dam radę
-Tak na marginesie gdzie są Edward i Natlie? (u mnie Edward rozwiódł się z bellą :D)- spytała Alice
-Wzięła biedaka na zakupy- powiedział Emmett
-To jak... idziemy?-spytałam mięśniaka
-Może jednak Jazz najpierw cię czegoś nauczy?- Esme podeszła do mnie i położyła mi dłoń na ramieniu.
-Sadzę że dam radę. To jak?
-No to chodź. Postaram się nie zrobić ci krzywdy.
-Dobrze wiedzieć. Szykuj się na porażkę BRACISZKU
-To idziemy- powiedział Jasper
***5 minut później na polanie***
-Słuchaj możesz się jeszcze wycofać-powiedziała Alice
-Nie dzięki dam radę
-Skoro tak uważasz
Wyszliśmy z Emmettem na środek polanki. Reszta rodzinki usiadła na kamieniu niedaleko. Carlisle wytłumaczył nam zasady. Po chwili powiedział ,,Start!''. Napięłam mięśnie i czekałam aż mnie zaatakuje. Z twarzy nie schodził mi cwaniacki uśmieszek.
,,Wygram to bez problemu''-ta myśl mnie nie opuszczała. Po niespełna 6 sekundach mój przeciwnik zaatakował. Wczepiłam trampki w ziemię tak, że pchnął mnie w tył. Po chwili odepchnęłam go na koniec polany. Szybko wstał i ponownie zaatakował. Tym razem chciał mnie podciąć. Gdy już myślał że upadnę i on wygra zrobiłam piruet w poziomie i wylądowałam na przykurczonych w kalanach nagach tuż przed nim.
Jego mina była komiczna. Był tak zdziwiony że nawet nie zauważył, że wyskoczyłam w górę i uczepiłam się gałęzi drzewa. ,,Biedny" rozglądał się po całej polanie i mnie szukał. Okręciłam się na gałęzi jak na drążku do ćwiczeń. Wyskoczyłam i wylądowałam za nim. Poklepałam go w ramię.
Rozpoczął serię ciosów. Ja tylko ich unikałam- na razie. Po chwili tak się zagapiłam że musiałam zrobić gwiazdę. Znów zaatakował. Tym razem nie tylko on ja też zaczęłam walczyć. Po około 20 sekundach Wyskoczyłam w górę i gdy spadałam kopnęłam go od tyłu w plecy. Upadł.
Powoli podeszłam do niego i podałam mu rękę. Był zaskoczony ale skorzystał z pomocy. Gdy już był na nogach dalej był oniemiały. Cullenowie również patrzyli na nas z rozdziawionymi ustami.
Zaśmiałam się.
-Mówiłam, że wygram-Zaśmiałam się.
-Jak to zrobiłaś?- powiedział Jazz który pierwszy się otrząsnął
-Praktyka czyni mistrza czyż nie?-powiedziałam
-Jaka praktyka?-spytali wszyscy razem
-Tak to jest gdy masz przyjaciela wampira i żyjesz w środowisku rojącym się od tropicieli i na dodatek jeden z nich ma chętkę na twoją krew.Kiedy byłam człowiekiem nie miałam szans w walce ale postanowił mi co nieco pokazać.-odparłam
-Widać, że szybko pojmujesz wiedzę.powiedział Carlisle
-Nie mogę zaprzeczyć.Wracamy?
-Jasne.-Powiedziała Alice.
Całą drogę powrotną rozmawiałam z Jasperem. Powiedział,że jest pod wrażeniem moich umiejętności i jeszcze nie widział żeby ktoś umiał tak dobrze walczyć.
Po powrocie zasiedliśmy przed telewizorem. Po godzinie 22 do domu wrócili Edek i Natlie.
Zostałam im przedstawiona. Później opowiedzieli im ze szczegółami moją walkę z Emmem. Misiek był tak zły że Rose musiała go wziąć na spacer.
-Ja idę na górę.-powiedziałam
-Idź jutro przyjedzie Eleazar i sprawdzi jaki masz dar -powiedziała Esme
-Wspaniale
***następnego dnia***
Wszyscy siedzieli dalej w salonie więc zeszłam do nich.Całą noc poświęciłam na czytanie.Bardzo lubiłam to robić. Lubiłam. Tsa...Ja wręcz to kochałam!
-Cześć wszystkim-przywitałam się.
W salonie oprócz Cullenów byli też...
*********************************************************************************
Przepraszam za długą nieobecność. Postaram się dodawać notki częściej.
-Co tu się dzieje?-spytała kobieta która weszła do domu.
Z opowieści Kajusza wiem, że to była Esme-żona Carlisle'a. Esme ma karmelowe włosy i ładne krągłości.Zaraz za nią przez drzwi weszli: niska dziewczyna o chochlikowatej twarzyczce -Alice żona Jaspera- piękna blondynka Rosalie Hale i ciemnowłosy mięśniak Emmett.
Wszyscy patrzyli to na mnie to na moich towarzyszy. Byli zdziwieni. Nie dziwię im się. Sama byłabym zdziwiona gdybym zobaczyła w swoim domu obcą osobę normalnie rozmawiającą i innymi członkami rodziny.
-Kochani to jest Naravi-przedstawił mnie Carlisle.-Jazz ją przemienił, będzie z nami mieszkać- oznajmił blondyn.
-To wspaniale!- ucieszyła się Esme.
-Też się cieszę.-powiedziałam przytulając kobietę
Później przywitała mnie Alice i Rose. Na koniec podszedł do mnie Emm. Wziął mnie w ramiona i zamknął w jego niedźwiedzim uścisku.
-No to jak SIOSTRUNIO... Kiedy idziemy powalczyć?
-Kochanie, może daj jej się najpierw nauczyć jak się bronić...-uspokajała go Rosalie
-Nie, spoko dam radę
-Tak na marginesie gdzie są Edward i Natlie? (u mnie Edward rozwiódł się z bellą :D)- spytała Alice
-Wzięła biedaka na zakupy- powiedział Emmett
-To jak... idziemy?-spytałam mięśniaka
-Może jednak Jazz najpierw cię czegoś nauczy?- Esme podeszła do mnie i położyła mi dłoń na ramieniu.
-Sadzę że dam radę. To jak?
-No to chodź. Postaram się nie zrobić ci krzywdy.
-Dobrze wiedzieć. Szykuj się na porażkę BRACISZKU
-To idziemy- powiedział Jasper
***5 minut później na polanie***
-Słuchaj możesz się jeszcze wycofać-powiedziała Alice
-Nie dzięki dam radę
-Skoro tak uważasz
Wyszliśmy z Emmettem na środek polanki. Reszta rodzinki usiadła na kamieniu niedaleko. Carlisle wytłumaczył nam zasady. Po chwili powiedział ,,Start!''. Napięłam mięśnie i czekałam aż mnie zaatakuje. Z twarzy nie schodził mi cwaniacki uśmieszek.
,,Wygram to bez problemu''-ta myśl mnie nie opuszczała. Po niespełna 6 sekundach mój przeciwnik zaatakował. Wczepiłam trampki w ziemię tak, że pchnął mnie w tył. Po chwili odepchnęłam go na koniec polany. Szybko wstał i ponownie zaatakował. Tym razem chciał mnie podciąć. Gdy już myślał że upadnę i on wygra zrobiłam piruet w poziomie i wylądowałam na przykurczonych w kalanach nagach tuż przed nim.
Jego mina była komiczna. Był tak zdziwiony że nawet nie zauważył, że wyskoczyłam w górę i uczepiłam się gałęzi drzewa. ,,Biedny" rozglądał się po całej polanie i mnie szukał. Okręciłam się na gałęzi jak na drążku do ćwiczeń. Wyskoczyłam i wylądowałam za nim. Poklepałam go w ramię.
Rozpoczął serię ciosów. Ja tylko ich unikałam- na razie. Po chwili tak się zagapiłam że musiałam zrobić gwiazdę. Znów zaatakował. Tym razem nie tylko on ja też zaczęłam walczyć. Po około 20 sekundach Wyskoczyłam w górę i gdy spadałam kopnęłam go od tyłu w plecy. Upadł.
Powoli podeszłam do niego i podałam mu rękę. Był zaskoczony ale skorzystał z pomocy. Gdy już był na nogach dalej był oniemiały. Cullenowie również patrzyli na nas z rozdziawionymi ustami.
Zaśmiałam się.
-Mówiłam, że wygram-Zaśmiałam się.
-Jak to zrobiłaś?- powiedział Jazz który pierwszy się otrząsnął
-Praktyka czyni mistrza czyż nie?-powiedziałam
-Jaka praktyka?-spytali wszyscy razem
-Tak to jest gdy masz przyjaciela wampira i żyjesz w środowisku rojącym się od tropicieli i na dodatek jeden z nich ma chętkę na twoją krew.Kiedy byłam człowiekiem nie miałam szans w walce ale postanowił mi co nieco pokazać.-odparłam
-Widać, że szybko pojmujesz wiedzę.powiedział Carlisle
-Nie mogę zaprzeczyć.Wracamy?
-Jasne.-Powiedziała Alice.
Całą drogę powrotną rozmawiałam z Jasperem. Powiedział,że jest pod wrażeniem moich umiejętności i jeszcze nie widział żeby ktoś umiał tak dobrze walczyć.
Po powrocie zasiedliśmy przed telewizorem. Po godzinie 22 do domu wrócili Edek i Natlie.
Zostałam im przedstawiona. Później opowiedzieli im ze szczegółami moją walkę z Emmem. Misiek był tak zły że Rose musiała go wziąć na spacer.
-Ja idę na górę.-powiedziałam
-Idź jutro przyjedzie Eleazar i sprawdzi jaki masz dar -powiedziała Esme
-Wspaniale
***następnego dnia***
Wszyscy siedzieli dalej w salonie więc zeszłam do nich.Całą noc poświęciłam na czytanie.Bardzo lubiłam to robić. Lubiłam. Tsa...Ja wręcz to kochałam!
-Cześć wszystkim-przywitałam się.
W salonie oprócz Cullenów byli też...
*********************************************************************************
Przepraszam za długą nieobecność. Postaram się dodawać notki częściej.
Subskrybuj:
Posty (Atom)